Wakacje to często czas refleksji, podsumowań, rewizji miejsca, w którym jesteśmy zawodowo i prywatnie. Dwa, trzy tygodnie wakacji a czasem nawet tydzień wystarczy, żeby dojść do wniosku, że potrzebujemy zmiany. Małej, dużej, takiej od razu albo wprowadzanej stopniowo – po prostu potrzebujemy, żeby było inaczej niż do tej pory. Lepiej.
Pozostając w tym duchu – zadam czytelnikom i sobie pytanie – a jak w naszym życiu jest z zabawą? Z oderwaniem się od codzienności dzięki jakiejś formie zabawy. Jestem świeżo po lekturze książki „Play” napisanej przez lekarza medycyny Stuarta Brown, który badając wpływ zabawy na nasze życie od małego do dorosłego pokazuje, że podobnie jak sen czy jedzenie potrzeba zabawy jest zakodowana w naszym DNA. Jest instynktem od którego nie uciekniemy. A jak się okazuje, to nawet lepiej dla nas, żebyśmy nie uciekali.
Nie iGRAJMY z siłami natury
Zabawa zwiększała u naszych przodków szansę na przetrwanie: uczyła nowych zachowań, testowania nowych pomysłów, rozpoznawania stanów emocjonalnych innych a przez to umożliwiała rozwój inteligencji emocjonalnej. Była źródłem innowacji i kreatywności niezbędnych do radzenia sobie ze wymagającym sprawności, zwinności i sprytu środowiskiem.
Już wiemy, że w rozwoju dzieci zabawa jest absolutną podstawą rozwoju poznawczego, emocjonalnego i społecznego. Co do tego nie ma na szczęście wątpliwości. Ale co dzieje się potem, kiedy dorastamy?
Trudność z zabawą osób dorosłych polega na tym, że kiedy dorastamy to wyrabia się w nas swego rodzaju poczucie winy związane ze spędzaniem czasu na czymś „nieproduktywnym”, na czymś co teoretycznie nie ma celu samo w sobie, co dzieje się jedynie dla przyjemności i pochłania nas tak bardzo, że tracimy rachubę czasu. Tylko w weekendy, tylko w wyjątkowych momentach, sporadycznie rezerwujemy sobie czas na zabawę.
A geniusz zabawy polega na tym, że dzięki niej i w czasie zabawy tworzymy wyobrażenia i kombinacje scenariuszy w naszej głowie, z których wybieramy te, które później zastosujemy, które nam się przydadzą najbardziej i zbliżą nas do celu. Zabawa uwalnia nas od utartych ścieżek, którymi podążamy.
Wracając więc do potrzeby powakacyjnej zmiany, może właśnie potrzebujemy w naszym życiu więcej „play”.
7 do 1
Stefan Sagmeister, światowej sławy grafik równo co 7 lat robi sobie i swojej firmie rok przerwy. Te 12 miesięcy dedykuje na nie-pracę. Żeby uspokoić tych, którzy pomyślą, że to ryzykowne biznesowo i finansowo Sagmeister mówi, że ten „niepracujący” czas zwraca się potem wielokrotnie. Dzięki tej przestrzeni czasowej na to co nielogiczne, nieracjonalne, na to, na co normalnie nie ma czasu wyzwala się potencjał, z którego powstają najlepsze pomysły, innowacyjne rozwiązania, uruchamia się myślenie poza schematem tak kluczowe w świecie projektowania.
Świat biznesu też korzysta z tego, co może przynieść takie „bezcelowe” działanie zwane zabawą. Google, 3M, Facebook zostawia „x %” czasu swoim pracownikom na cokolwiek, co chcą z nim zrobić. To czas dedykowany na nie-pracę. Wiemy, że biznes istnieje po to, żeby przynosić zyski – więc taka decyzja musi się opłacać i opłaca się.
O jakiej zabawie mowa?
Stuart Brown mówi, że zabawa to bardzo wiele rzeczy. To czytanie książek, oglądanie filmów, oglądanie sportu, uprawianie sportu, majsterkowanie, taniec czy gry.
Zabawa nie jest wrogiem nauki – wręcz przeciwnie. Jedno wspiera drugie. Zabawa jest jak nawóz, który użyźnia teren, na którym rozwija się wiedza i umiejętności. Cytując Stuarta Browna: „Byłoby szaleństwem jej nie używać w procesie uczenia.”
Przykładem narzędzia, które uruchamia wspomniane wyżej siły – zabawę i rozwój - jest coraz bardziej znana i ceniona w Polsce The Coaching Game. Opis tego narzędzia właściwie można by było zamknąć w jednym słowie – możliwości.
To projektancki rarytas, który w lekkiej formie odkrywa stopniowo przed nami swój ogromny potencjał. The Coaching Game zaprasza nas do poszukiwania nowych opcji, tam gdzie ich jeszcze nie szukaliśmy albo gdzie nie zwykliśmy szukać. Uruchamiane dzięki 65 różnorodnym zdjęciom skojarzenia, myśli, rozwiązania pozwalają na odkrywanie właśnie nowych możliwości.
The Coaching Game to nie jest gra - tutaj nie ma przegranych, wygranych. Nie ma punktów, nie zdobywa się pierwszego miejsca. Właściwie to nie zdobywa się żadnego miejsca. Tutaj nie ma skomplikowanych zasad i kilkustronicowych instrukcji.
To proste, piękne i inspirujące narzędzie, które w przystępny sposób zaprasza nas do eksploracji wybranego obszaru naszego życia. Coach, trener, menedżer, psychoterapeuta czy nauczyciel może korzystać z tego narzędzia w dopasowany do swoich potrzeb sposób. Jak z każdym narzędziem rozwojowym niezbędna jest przy jego użytkowaniu wiedza i doświadczenie osoby prowadzącej oraz kompetencje w zakresie pracy z ludźmi. Im więcej wiemy o narzędziu, im lepiej je znamy, im więcej z nim pracujemy tym daje nam więcej opcji i pomysłów na zastosowanie. The Coaching Game jest kopalnią możliwości. Ja stale odkrywam w niej nowe zakamarki a czasem robią to za mnie moi klienci.
Z The Coaching Game czy bez, włączmy więcej „play” w naszą powakacyjną codzienność i czerpmy z tego garściami – zawodowo i prywatnie. To nam się na pewno opłaci.
Joanna Chmura